czwartek, 1 marca 2012

Hassendorf cz.1 – Materiały

Dzięki uprzejmości wrocławskiego historyka Pawła Kukurowskiego udało nam się dotrzeć do korespondencji jaką prowadził weteranami z jednostek Fallschirmjager. Jedna z relacji dotyczy walk na Pomorzu Zachodnim, w których brali udział spadochroniarze z FJR.25, którzy kilka tygodni później zostali przerzuceni do, zamienionego w miasto twierdzę, Wrocławia.

Powyżej fragment oryginalnego listu.


Poniżej tłumaczenie relacji G.Weissa z listu do Pawła Kukurowskiego:

HASSENDORF
Musiało to być w styczniu [1945 r.], kiedy my (tzn. pluton łączności Junghansa) przesunęliśmy się z Domysłowa do Kalisza Pomorskiego. Już w nocy ogłoszono alarm. Rosjanie przedarli się pod Nętkowem. W miejsce wyłomu dotarliśmy używając traktorów i innych rolniczych środków transportu, ale także pieszo.
Nagły ostry ogień piechoty z amunicji smugowej, rozrywającej się po 2000 metrach. To było za Żółwinem, już nie wiedzieliśmy, gdzie front a gdzie tył.
O świcie dostaliśmy rozkaz kontrataku. Prawe skrzydło wkroczyło na rosyjskie pozycje i przez las przedarło się do Nętkowa. Lewe skrzydło pozostało w ostrym ogniu obrony Rosjan. Polegli przy tym Helmut Schöf, Erwin Müllers i Günter Müller.
Ani my, ani Rosjanie nie poszli do przodu, więc wycofaliśmy się pod wieczór znowu do Żółwina i spaliśmy mocno i głęboko w jeszcze ciepłych łóżkach właśnie ewakuowanej wioski.
Leżałem z moją radiostacją naprzeciw wejścia do Żółwina i stanowiska dowodzenia kompanii. Westenfeld ze swoim oddziałem obok nas. Utrzymywaliśmy kontakt radiowy z okrążonymi w Nętkowie.
Po dwóch dniach, o świcie, atak pancerny czołgów Stalin i T-34 no i piechoty do tego. Ja na drugą stronę do dowództwa: „Pozycja musi być trzymana do ostatniego człowieka”. U nas dwa działa samobieżne, jedno trafione celnie natychmiast, Rosjanie są na wyciągnięcie ręki. Jeszcze raz próba połączenia z dowództwem – nikt się nie odzywa. Zapomniano przekazać nam rozkaz do odwrotu. Z powrotem przez drogę, obok mnie działo szturmowe – trafione. Pierwszy raz uwierzyłem, że to może być koniec.
Do chałupy, ręczne granaty w radiostację, krzyczę do grupy: „Hełmy zdjąć!” (ponieważ Rosjanie nosili najczęściej tylko furażerki, zdjęliśmy swoje hełmy, aby nie zostać zbyt łatwo rozpoznanym).
Potem natychmiast do wielkiej stodoły na strych na siano i „Wciągnąć drabinę!”
Tak przeleżeliśmy cały dzień. Na lewo i prawo płonęły domostwa no i także Rosjanie urządzili sobie kwaterę w naszej stodole. Bili gęsi i pili na umór – na nasze szczęście.
Przez wyciągnięta dachówkę można było zobaczyć, że Rosjanie ciągnęli swoje sznurki do jednego z zachowanych domów, chcąc z pewnością zbudować sobie centralę łączności.
O północy postanowiliśmy wyjść z ukrycia. Powoli spuściliśmy drabinę. Zaczęliśmy schodzić uważnie krocząc między śpiącymi Rosjanami wprost do wyjścia. Naszym celem było obejść wioskę z tyłu, przejść przez linię kolejową i zniknąć w lesie. Heinz Westenfeld szedł ostatni.
Na przejeździe kolejowym Rosjanie otworzyli ogień i zajęli stanowiska MG. Leżymy na nasypie kolejowym i obserwujemy stanowiska MG, na których nagle zrobiło się nerwowo. Postanowiliśmy więc w trzech lub czterech przeskoczyć ten nasyp. Udało się nam bez żadnych strat dojść do lasu. Musieliśmy tylko przy pomocy kompasu wyznaczyć drogę ucieczki.
Jak zwykle kieszenie piersiowe knochensacka wypełnione były dodatkowymi magazynkami MP. Co chwilę- knochensak rozpiąć- jeden człowiek rozchylał materiał na boki by przy pomocy kompasu móc określić kierunek. Chwilę maszerowaliśmy po nasypie kolejowym. Na prawo od nas na drodze rosyjskie czołgi i kolumna zaopatrzeniowa. Nagle cień przed nami, oddział Rosjan. Kolejny raz się nam poszczęściło.
O świcie natknęliśmy się na drogę na lewo od nasypu kolejowego. Gdzie się nie spojrzy, wszędzie pełno Rosjan. Znowu więc do lasu, a stamtąd dalej. Po jakimś czasie przechodzimy nad rzeczkę ok. 6 metrów szeroką. Po drugiej stronie Landsturmann, który nawet grozi nam swoją bronią. Z bronią nad głową do wody (i to w styczniu) i na drugą stronę. Od razu po wyjściu z wody knochensack zaczyna zamarzać. W odległości ok. 500 metrów opuszczona wioska. Tu przerwaliśmy front.
W gospodarstwie wysuszyliśmy nasze rzeczy. Ottinger znalazł nawet sztukę czerstwego chleba.
Na stopa z powrotem do Drawska Pomorskiego i meldunek u Junghansa. Właśnie zameldowano nas jako zaginionych. Westenfeld i ja EK I [Krzyż Żelazny I Klasy]".


Mapa z Google Maps, z zaznaczonymi miejscowościami w postaci punktów, kolejność według pojawiania się w powyższym tekście:

A - Domysłów (Dannenberg)
B - Kalisz Pomorski (Kallis)
C - Nętkowo (Nantikow)
D - Żółwino (Hassendorf)
E - Drawsko Pomorskie (Dramburg)


Niżej porównanie szkicu z listu z wycinkiem mapy w skali 1:25000 z 1938 roku.

W następnej części przedstawimy rekonesans jaki przeprowadziliśmy w miejscu historycznych wydarzeń w grudniu 2011 r.

Hassendorf cz.2 – Rekonesans
Hassendorf cz.3 – Przygotowania
Hassendorf cz.4 – Rekonstrukcja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz